Elon Musk zapowiedział, że jego dziejowa misja w Departamencie Wydajności Państwa DOGE powoli dobiega końca i że już w maju wróci do pełnienia… obowiązków? Nie wiem, czy to jest dobre słowo w tym kontekście. Że przekieruje swoją uwagę na Teslę, której wyniki finansowe trzeba ratować (ratowanie czegokolwiek przez Elona Muska ciężko przechodzi mi przez klawiaturę, serio). Sprzedaż i wycena Tesli nie mają się za dobrze, bo okazało się, że bycie twarzą autorytarnego reżimu wysyłającego ludzi bez procesów sądowych do obozu koncentracyjnego w Salwadorze może nie być korzystne dla spółki funkcjonującej na wolnym rynku. A i publiczne wykonywanie gestu, jakim rzekomo posługiwali się starożytni Rzymianie (potwierdzony przez historyków jest jedynie Wojciech Olszański w Quo Vadis, w 2001 r. n. e.) nie pomaga. Okazuje się, że może się to jednak źle ludziom kojarzyć.
To jest jakaś tendencja, bo nasz rodzimy deregulator też ogłosił już kapitula… Tzn. przepraszam, zakończenie swojej misji. W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Zaraz, to już? Polska jest już zderegulowana? Już jest dobrze?
Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że tak się to musiało skończyć, kiedy nagle bierzesz się za rzecz, do której wykonania tym razem dla odmiany nie możesz zatrudnić masy ludzi na B2B, żeby zrobili to za ciebie.
Albo że chłopaki biznesmeni w krótkich portkach mają attention span maksymalnie do około trzech miesięcy, a potem jest już po zawodach. Na etacie by się taki jeden z drugim zesrali raz-dwa.
Ale gdyby ktoś był już skrajnie złośliwy, ale tak do granic, to mógłby udać teraz taką zdziwioną minę i powiedzieć przy okazji: ALE ZARAZ, JAK TO, TO INPOST WYTRZYMAŁ TYLE BEZ RAFAŁA BRZOSKI? Tzn. że przez cały ten czas on jest tam zbędny?! Co za nieoptymalne zarządzanie zasobami. Z Muskiem to wygląda trochę inaczej. Pewnie jeszcze doczekamy się z jego strony argumentacji, że zostawił Teslę na chwilę bez nadzoru, bo wezwał go obowiązek wobec Ojczyzny (nie swojej, ale czyjejś przecież) i od razu wszystko się zaczęło psuć. Wcale nie dlatego, że jest on wizerunkową twarzą marki, jej największym influencerem, hajlującym niechcący na zaprzysiężeniu autokraty o dyktatorskich zapędach. Jestem szczerze przekonany, że Musk jest szczerze przekonany, że ma pod sobą w Tesli bandę niekompetentnych idiotów, których nie można zostawiać bez nadzoru, bo jak zostawi im się dwie Tesle, to jedną zgubią, a druga się zatnie.
Kiedy Brzoska ogłosił koniec misji, to cały internet cytował jego wypowiedzi dla PAP i wszystkie redakcje miały z tego po nagłówku, a złośliwi internauci mieli z kolei okazję do paru złośliwostek. Rafała Brzoskę wziął w obronę jego przydupas, czyli dr Oetker, czyli Maciej Kawecki. Wystosował długiego i płaczliwego posta na sami-wiecie-którym-portalu-społecznościowym o tym, że proszę się nie śmiać z Pana Rafała, że tak, odchodzi, ale tak właśnie miało być od samego początku, tak chciał, tak przepowiedziało Pismo, a w ogóle to proszę się nie śmiać z Pana Rafała, bo to Wielki Człowiek i Wielki Polak (pisząc to odgryzłem sobie cztery palce, bo tylko w ten sposób mogłem powstrzymać się od cytowania sceny z szafą i z Jarząbkiem z “Misia”).
W tym wywiadzie dla PAP Brzoska narzeka jeszcze, że Europa marnuje potencjał, bo odrzuca etos pracy. Cytat:
Też chciałbym czterodniowego tygodnia pracy, dłuższych urlopów, ale to jest właśnie jedną z przyczyn utraty konkurencyjności europejskich firm. Jeżeli chcemy być Europą, która wygrywa, musimy postawić na ciężką pracę, innowacje, zdobywanie kolejnych szczytów.
Mam wrażenie, że ludzie zbyt łatwo przechodzą do porządku dziennego nad faktem, że można w jednym zdaniu, zaraz obok siebie umieścić “ciężką pracę” oraz “innowacje” i nie być przez to skazanym na społeczny ostracyzm.
Jeśli mamy zapierdalać coraz ciężej, a przynajmniej na pewno nie coraz mniej, to po co komu innowacje? Jaki jest ich cel? Do czego służą? Dlaczego i po co? Czym są innowacje? Poza tym, że buzzwordem rzucanym tu i ówdzie przez różnych CEO, żeby uzasadnić wam, że takich jak wy trzeba trzymać w tyrze jak najdłużej, płacić wam za to jak najmniej i najlepiej jeszcze żebyście byli z tego dumni, bo może i znowu (chlip chlip) wracacie do domu, kiedy za oknem jest już (chlip) ciemno, ale za to zrobiliście dziś trochę innowacji. Współczynnik innowacji właśnie wzrósł dzięki wam. Nie żebyście byli niezbędni; tyle to nie, po prostu dołożyliście dziś swoją cegiełkę wielkości ułameczka, a gdyby nie wy, to już mam trzech chętnych migrantów na wasze miejsce, którzy zrobią trzy razy więcej innowacji za te same pieniądze, ale jeszcze ich nie zatrudniam wyłącznie dlatego, że Polacy to rasiści.
Można na to spojrzeć nawet z czysto indywidualistycznego punktu widzenia, takiego turbolibkowego i zapytać: co ja, literalnie ja, mam z innowacji? Co mi dają innowacje?
Jesteśmy krajem, który niemal cały opleciony jest przez dwie rdzennie polskie sieci franczyz (tak naprawdę działają w modelu mieszanym). Jedną z nich jest sieć lokali z tanią wódką na szoty, Pijalnia wódki i piwa, należąca do spółki Mex Polska, mająca 34 lokale w całej Polsce; w samej Warszawie i Krakowie po 4. Ale to nic w porównaniu z siecią lombardów Loombard, których w Polsce w 2023 roku było już… 800!
Więc najpierw mówią wam, że musimy dbać o polskich przedsiębiorców, bo tylko oni dają nam innowacje, a potem okazuje się, że te innowacje to przede wszystkim lombard i tania wódka.
No nie wiem, kurczę. Nie wiem, czy wszystko jest w porządku ze społeczeństwem, w którym tego typu biznesy okazują się być aż takimi sukcesami. Moim zdaniem to nie jest oznaka innowacji, tylko potężny sygnał alarmowy, że może, kurwa, jest co naprawiać i że moooooże nie jest to wcale zagrożenie ze strony migrantów na granicy z Białorusią.
Ale czego się spodziewać, skoro etos przedsiębiorcy i przedsiębiorczości za wszelką cenę jest u nas najważniejszy. Nie liczy się nic innego, reszta to didaskalia, nawet jeśli cała reszta okazuje się kompletnym debilizmem, debilizmem na taką skalę, że kiedyś będą o tym filmy kręcić.
No bo patrzcie na to: kilka dni po ogłoszeniu końca swojej deregulacyjnej misji (ta potrwa do końca maja) Rafał Brzoska ogłosił kolejny innowacyjny oraz deregulacyjny postulat! Wspaniale. I tutaj następuje plot twist, bo ten postulat brzmi całkiem sensownie. Postulat ten, to wprowadzenie jednolitego wzoru umowy kredytu hipotecznego, dzięki czemu banki nie będą mogły umieszczać w umowach klauzul niezgodnych z prawem, a kredytobiorca będzie bezpieczniejszy. A do tego łatwiej będzie mu porównać oferty banków! Nice, wreszcie państwo po stronie obywatela! Moim zdaniem byłaby to całkiem pożyteczna… Regulacja. To byłaby regulacja. Przeciwieństwo deregulacji. To raz. A dwa: pod postem o takim pomyśle, ktoś odpisał Brzosce na przeklętym portalu twitter, że panie, miałeś pan zaprowadzać wolny rynek, a to tutaj, to jest wizja komunizmu, niestety. Na co Brzoska odparł:
Po pierwsze - stosowanie tego będzie czysto fakultatywne (ani bank nie musi tego stosować, ani kredytobiorca); po drugie, to będzie dobra praktyka a nie wzorzec umowy; po trzecie, to jest standard mający chronić słabszą stronę stosunku umownego) po czwarte; zasada swobody umów nie będzie naruszona bo nie ma obligu zawarcia tej umowy.
Czyli tak: w ramach swojej misyjnej ekipy deregulacyjnej Rafał Brzoska proponuje regulację, ale za to taką, która nikogo nie będzie obowiązywać. A potem ludzie i tak będą opowiadać, że ach, że ten PRL to był taki absurdalny, taki durny, paaaaanie, a poza tym socjalizm to jest ten system, co tak dzielnie rozwiązuje problemy, które sam stworzył, jak dobrze, że to wszystko już za nami i że jest wolność, a nie absurd i głupota.
Wtedy to nawet zdarzało się tak, że państwo — niewiarygodne — zapewniało ludziom dach nad głową, kto to słyszał, dajcie spokój, widzieliście chyba w serialu “Alternatywy 4”, czym się kończy taka granda, breweria, horrendum, zgroza, ohydztwo, aberracja, groteska, makabra, abominacja.
Ta "nieinnowacyjna, myśląca o 4 dniowym tygodniu pracy" Europa, ma nadwyżkę w handlu z USA. Sprzedaje więcej samochodów na przykład. Na szczęście nie podchodzi do innowacji jak polski januszex...