Niestety - polska polityka wciąż w dużej mierze odbywa się na zapomnianym przez bogów portalu faszyzującego szaleńca Elona Muska. Ale w ten faszyzujący klimat świetnie wpisują się polscy politycy.
Gdy 2 grudnia na łamach tego przeklętego Twittera premier Polski, Donald Tusk napisał:
“Blokowanie dróg, niezależnie od politycznych intencji, stwarza zagrożenie dla państwa i wszystkich użytkowników dróg. Wezwałem dziś odpowiednie służby do zdecydowanego reagowania i przeciwdziałania takim akcjom.”
to można było pomyśleć, że nareszcie Donald Tusk wściekł się słusznie. Że może i znowu ważniejsze od procedur i instytucji staje się to, że oto szeryf się wściekł, ale przynajmniej w końcu państwo polskie - nawet jeśli autokratycznymi metodami - zrobi porządek z tym, co uprzykrza nam wszystkim życie, czyli z bezkarnym parkowaniem na chodnikach oraz drogach rowerowych.
Można by tak pomyśleć, gdyby odrzeć tę wypowiedź z kontekstu. Jednak kontekstem dla niej są - niestety - protesty Ostatniego Pokolenia, polegające na blokowaniu jezdni w Warszawie, co denerwuje kierowców, a przy okazji zdenerwowało nawet jednego piłkarza rezerw Legii Warszawa, więc sprawa zrobiła się poważna.
Abstrahując od tego czy protesty Ostatniego Pokolenia są dobre, czy niedobre (oczywiście, że są słuszne i baza, nie zapraszam do dyskusji), to mamy tu kolejną odsłonę tych niekończących się zabaw naszego Potężnego Demokraty w autokrację. Znowu premier Polski robi politykę polegającą na tym, że wstaje rano, sprawdza co akurat wkurwia ludzi i idzie do mediów - tradycyjnych lub społecznościowych - odgrywać rolę szeryfa. Czasem - bardzo rzadko - bierze się w ten sposób za coś, za co faktycznie należy się wziąć, ale nawet wtedy działa jak Specnaz, czyli wbija z buta i strzela na oślep. Najważniejsze nie jest rozwiązanie sytuacji, tylko efekt w mediach.
I tak, kiedy szeryf wziął się za alkotubki, to przy okazji niesłusznie kazał odwołać dyrektora Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnionym. To nic, że środowisko terapeutyczne uważa Piotra Jabłońskiego za zasłużonego dla polskiego systemu walki z nałogami, ważne żeby poleciała czyjaś głowa, ważne żeby głośno huknęło. Lata temu podobnie było z walką z dopalaczami - szarża na oślep polegająca na zakazywaniu kolejnych substancji sprawiała, że na ich miejsce pojawiały się nowe, bardziej groźne i mniej znane dla lekarzy na izbach przyjęć.
Jednak takie autokratyczne szeryfowanie musi się wizerunkowo opłacać, skoro wciąż jest ulubioną zagrywką Tuska. Pewnie większość ludzi zapamięta, że oto przyszedł mąż stanu i silną ręką zwalczył zjawiska, które wkurwiały/straszyły społeczeństwo.
Kiedy Polaków dotykają klęski żywiołowe to dla premiera świetna okazja do wskoczenia w polar w kolorze khaki, czy tam czarną bluzę z kapturem, żeby przypominać trochę Zelenskiego. Okazja także do połajania przed kamerami któregoś ze swoich ministrów, bo premier doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że Polacy w gruncie rzeczy nie przepadają za demokracją. Zamiast tego kochają mieć poczucie, że są rządzeni twardą ręką. Naszym stereotypem narodowym nie jest gościnność i pracowitość, jak lubimy o sobie zbiorczo uważać. Naszym stereotypem narodowym jest przywiązanie do przemocowego ojca, który może i spuści czasem wpierdol dzieciom i matce, ale za to daje nam złudne poczucie bezpieczeństwa przed zagrożeniem z zewnątrz (straszą nas wojną, a ilu z was wie, gdzie ma najbliższy schron?).
A propos gościnności, to kryzys humanitarny na granicy z Białorusią jest świetnym przykładem autokratycznego, faszystowskiego wręcz schematu prowadzenia polityki, czy raczej zarządzania nastrojami społeczeństwa. Zewnętrzny wróg jest nieoceniony. Historia jest pełna przykładów z których można czerpać, ale od prawie wieku układa się tak, że już nie wypada nam szczuć na mniejszość żydowską, która wcześniej była pierwszym wyborem i była zawsze pod ręką. No trudno. Ale nic to - wystarczy znaleźć sobie kogoś w zastępstwie, mogą być głodujące matki z dziećmi, uciekające przed wojną z drugiego końca świata. Nimi łatwo straszyć, w końcu to jacyś obcy ludzie nie wiadomo skąd, mówiący w jakichś dziwnych językach, nie wiadomo czego chcą i jeszcze bardzo się różnią od nas wyglądem. To nawet lepsze niż żydzi!
Aktywistki i aktywiści klimatyczni są równie łatwym celem, tym bardziej że wkurwiają kierowców, a przecież perspektywa kierowców jest u nas tą domyślną, tak samo jak perspektywa osób hetero, czy perspektywa mężczyzny. Wkurwiasz kierowców = wkurwiasz społeczeństwo, wkurwiasz naród.
I to widać gołym okiem w mediach - zarówno tradycyjnych jak i społecznościowych. Piłkarz trzecioligowych rezerw Legii, który wypruł się do Ostatniego Pokolenia na ulicy, naruszając nietykalność cielesną osób aktywistycznych jest dziś bohaterem. On się na nie nie wydarł, on je wyjaśnił. Ludzie w komentarzach masowo i ekstatycznie rzucają groźbami karalnymi w stronę młodych ludzi protestujących w słusznej sprawie. Protesty Ostatniego Pokolenia potępia nawet parlamentarna lewica, która mówi jednym głosem już nie tylko ze swoimi prawicowymi koalicjantami, ale nawet z Konfederacją.
Tak, tak, we wtorek, 3 grudnia, na antenie jednego z porannych programów Polsatu Ostatnie Pokolenie napiętnowała Monika Sikora - należąca do Nowej Lewicy wiceministra funduszy i polityki regionalnej, a wtórował jej konfederacki poseł Witold Tumanowicz.
Protest i obywatelski opór lewica ma swoim DNA, tylko akurat nie Nowa Lewica, bo należy do prawicowego rządu i ma teraz ważniejsze sprawy. Srał ich pies, bardziej mnie martwi społeczeństwo, które masowo zdaje się bardzo łaknąć tego, żeby władza te obywatelskie protesty tłumiła jak najbrutalniej. W ten sposób opowiadają się nie tylko przeciw aktywistkom, które ich wkurwiają, ale też przeciwko samym sobie.
Podczas globalnej pandemii śmiertelnego wirusa po sieci latało takie wideo: oto antycovidowy szur nie stosuje się do nakazu noszenia maseczki w jakimś centrum handlowym, interweniuje ochrona, po jakimś czasie również policja - szur zostaje obezwładniony przy użyciu policyjnego paralizatora. Nieuprawnionym użyciu, dodajmy, bo wszystkie policyjne instrukcje mówią, że może to być na tyle niebezpieczny dla zdrowia i życia środek przymusu bezpośredniego, że użycie go jest uzasadnione dopiero w momencie, w którym uzasadnione byłoby strzelanie w nogi.
No ale dostało się szurowi niewierzącemu w pandemię. Widząc to poczułem rodzaj prymitywnej satysfkacji, nie powiem. Ale odsuwając na bok emocje - jeśli państwo/rząd/służby stosuje przemoc wobec obywatela, to masz być po stronie obywatela, nawet jeśli się z nim skrajnie nie zgadzasz, nawet jeśli go bardzo nie lubisz. Bo jeśli będziemy na to pozwalać, to państwo może tej przemocy użyć równie dobrze wobec nas czy naszych bliskich, kiedy akurat uzna, że mu to na rękę.
Dziś ludzi wkurwiają aktywistki klimatyczne, więc ludzie chcą żeby państwo im dokopało. Premier temu wkurwieniu publicznie wtóruje, co sprawi, że następnym razem piłkarz trzecioligowych rezerw Legii będzie czuł, że może więcej. Może nawet powinien zrobić więcej - jeśli wybije komuś zęby, całe społeczeństwo i cały aparat państwa jest przecież po jego stronie, może nawet media sobie o nim przypomną. Nie będzie wtedy istotne prawo, przepisy, nietykalność osobista, możecie sobie tym wszystkim podetrzeć tyłek.
Dlatego tak ważne dla rządzących jest, żeby mieli kim straszyć. Im łatwiej wskazać wspólnego wroga (aktywiści, uchodźcy, żydzi, rudzi) albo chociaż zagrożenie (wojna) - tym łatwiej i chętniej rozemocjonowane społeczeństwo odda w ręce władzy kolejne kompetencje, pozbawiając się tym samym demokracji skrawek po skrawku.
Skoro dziś bijemy aktywistów, to dlaczego jutro nie mielibyśmy bić wszystkich ludzi o innym kolorze skóry albo na przykład Ukraińców. Co się zresztą już dzieje, “patrole obywatelskie” chcące bronić ojczyzny przed dowolną mniejszością, która się akurat nawinie już przecież funkcjonują.
Jeśli dodamy do tego pomysł Romana Giertycha (o, chyba już nie jest zawieszony!), który dzień przed wspomnianym wpisem premiera na tym samym przeklętym portalu napisał:
“Uważam że czas abyśmy wprowadzili nowy typ przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu komunikacyjnemu. Art.180 b kk Kto wbrew przepisom prawa blokuje przejazd drogą publiczną z powodów ideologicznych, politycznych, społecznych lub światopoglądowych podlega karze pozbawienia wolności do lat 5. Szybko skończyłyby się te cyrki rzekomo Ostatniego Pokolenia. Taką propozycję złożę do Kolegium Klubu KO.”
to widzimy jaki jest modus operandi obozu rządzącego obecnie krajem. Szukanie pretekstu do pozbawienia społeczeństwa prawa do protestowania, które to prawo jest podstawą funkcjonowania demokratycznego społeczeństwa. Jest podstawą coraz bardziej teoretycznie, bo i ta nasza demokracja pod rządami dwóch od lat walczących o władzę autorytarnych prawic jest coraz bardziej teoretyczna.
No ale ludziom się to ewidentnie podoba.
I dalej będą nazywać PO wraz z przystawkami “obozem demokratycznym” xD
Ciekawa perspektywa, dzięki za komentarz!