To jest taki trochę talent show dla samobójców, a trochę teleturniej; zawody w dobrej zabawie. Stoisz sobie i po swojej prawej masz zawodniczkę, panią Helę, rencistkę, ofiarę przemocy domowej, której ostatnio umarł syn. Przyszła zagrać o bon na pogrzeb. Prowadzący mówi, że przykro, ale teraz jest już nowa gra, nowe emocje, nowa zabawa, migają światła i gra muzyka, witamy w programie, zostaw za sobą to, co złe, prosimy o oklaski. Po twojej lewej stoi pan Marek, alkoholik z Nowego Tomyśla, który przyszedł tutaj pokazać, że potrafi się dobrze bawić, żeby potem bawić się jeszcze lepiej, bo jak człowiek jest napierdolony, to mu jakby trochę cieplej, co ma znaczenie zwłaszcza zimą. No ale zimy teraz lekkie, to i nie ma tragedii, trzeba się dużo uśmiechać i do przodu.
Na widowni stoją ubrani kolorowo ludzie; klaszczą, śmieją się, dokazują, podrygują za 25 zł + ciepła herbata w przerwie za dzień zdjęciowy. Zastanawiasz się, kto spędza cały dzień za 25 zł w chłodnej hali zdjęciowej realizując po kolei pięć odcinków teleturnieju o tym, że należy się uśmiechać i szampańsko bawić. Student Michał, któremu zależy na każdym hajsie, bo zawsze to parę piwek, jego sąsiadka, którą napierdala mąż i przynajmniej może spędzić dzień poza domem i jeszcze czyjś tato, który wyda to na podręczniki szkolne swojego dziecka, znaczy pewnie na jakiś jeden, może dwa. Ubrali się w najbardziej kolorowe i wyjściowe, barwne i wesołe rzeczy jakie mieli, żeby teraz wesoło dopingować ciebie i pozostałych zawodników.
Dlaczego pani Hela nie bawi się wystarczająco dobrze, pyta w pierwszej rundzie prowadzący. Pani Hela zaczyna zatem tańczyć, choć po wypadku jeszcze nie panuje nad mięśniami twarzy na tyle, żeby się przy tym uśmiechać. Muzyka rytmicznie buja, publika rytmicznie klaszcze na rozkaz, a prowadzący krzyczy do zawodniczki, że jeśli nie zacznie się zaraz uśmiechać to może odpaść już w pierwszej rundzie, a tego byśmy przecież nie chcieli. Gospodarz programu z uśmiechem na stałe już przywierconym do twarzy świeci jej przykładem, ale w pewnym momencie nie wytrzymuje i wzywa zza kulis asystentkę w niemieckim mundurze z czasów drugiej wojny (babcia zawodniczki umarła akurat w obozie, co często wspomina się w rodzinie, nic tu nie jest zatem przypadkowe) i czarnych skórzanych rękawiczkach, która wyjmuje rewolwer i strzela Helenie pod nogi. Z każdym strzałem muzyka przyspiesza. Uśmiech, krzyczy Rafał Brzozowski, uśmiech. Tempo przerasta jednak Helenę, która wywala się jak długa za pulpitem, o który jeszcze uderza głową. Ajej. Asystentka oddaje kilka strzałów w brzuch, pierś i głowę. Czy teraz bawisz się dobrze, pyta gospodarz programu wywlekane właśnie przez asystentkę zwłoki. Tym samym o wielki finał zagrasz dziś właśnie ty z panem Markiem, alkoholikiem z Nowego Tomyśla.
Półfinał polega na celnym rzucaniu drobnych kwot dzieciom pochodzenia romskiego z domów dziecka. Niestety, prowadzący widzi, że jest ci z tym cokolwiek niezręcznie. Staje za tobą i z uśmiechem w głosie szepcze do ucha, że chyba ktoś tu nie bawi się zbyt dobrze. Przed tobą więc karna runda. Dostajesz słuchawki, dostajesz ekran, puszczają ci film. Pokazują na nim Justynę Sochę i protesty antyszczepionkowców, krzyczących antysemickie hasła. Potem pokazują schematy i diagramy o tym, jak zmniejsza się odporność stadna, jak społeczeństwo po pięćdziesięciu latach spokoju zaczyna znowu chorować na Odrę. Pokazują ci krzywą zachorowań na COVID-20, COVID-21 i nowość: COVID-25 bez konserwantów z systemem aktywnych cząsteczek. Żadna krzywa nie maleje, nikt nie krzyczy na antyszczepionkowców, a ty nie rozumiesz dlaczego. Czas na przerwę i gościa specjalnego; występ Edyty Górniak, która śpiewa swój najnowszy hit “Maszty runą runą” o antenach 5G i o tym, żeby modlić się, żeby nie było już szczepień, ojczyznę wolną od szczepionek racz nam zwrócić panie, w refrenie dodając coś o płaskiej Ziemi. Widownia znów tańczy. Klaszcze. Jest także tresowana baba z brodą i karłowatością, pomyka właśnie solo na saksie.
Po występie wracamy do ciebie, obejrzałeś film z Justyną Sochą, przypomina prowadzący. Czy ci się podobał? Czas start. Odpowiadasz, że nie i pierwszy raz widzisz jak uśmiech bardzo powoli znika z twarzy gospodarza. Poważnie wkurwiony Rafał Brzozowski patrzy ci w oczy i wypluwając drobinki śliny cedzi przez zęby: każdy. ma prawo. do własnego zdania. KAŻDY. MA. PRAWO. DO. WŁASNEGO. ZDANIA. CHUJU.
Przegrałeś, jesteś nazistą, który nie pozwala ludziom wierzyć w to, w co chcą, a to nie jest zbyt fajne, serio, weź się zastanów nad sobą może. Dostajesz nagrodę pocieszenia — talon na niezaszczepienie się przeciw dowolnej chorobie zakaźnej. Marek z Nowego Tomyśla przechodzi do finału.