No tak, tak, proszę państwa, obnażono właśnie prawdę o polskim dziennikarstwie - sami dziennikarze i różnej maści opinioniści w mediach społecznościowych prześcigają się dziś (wtorek) w tego typu światłych refleksjach, z których wyniknie tyle samo, ile z refleksji na temat wojen i czystek etnicznych. Czyli nic z nich nie wyniknie i wszyscy będziemy dalej brnąć w tym samym, ponurym kierunku.
Piję tutaj oczywiście do pranku Krzysztofa Stanowskiego na Zbigniewie Stonodze i przy okazji na dziennikarzach - głównie tych bytujących na co dzień wesoło na zapomnianym przez boga portalu należącym do najstarszego dziesięciolatka na świecie, Elona Muska, gdzie wszyscy oni (i trochę też ciągle ja) przeistaczają się w karmiące się lajkami, wzburzeniem i paniką moralną zombie których to zombie wzorcem z Sevres jest były (a może i obecny, to naprawdę żadna różnica) dziennikarz, Tomasz Lis.
Na tymże zapomnianym przez boga portalu wypominano mi już wielokrotnie zawiść oraz zazdrość: a to wobec podcastu Dwie Lewe Ręce z powodu hajsu z Patronite (a ja po prostu nie lubię jak chłopy przebrane za lewicowców sprzedają ludziom prawicowe narracje; Giełzak już dwa lata temu przestrzegał przed zbyt wysokimi podatkami przez które nie opłaca się być miliarderem, ale widocznie lewaki lubią kiedy sra im się do ryja, nie mogę nic z tym zrobić), a to wobec Krzysztofa Stanowskiego z powodu jego gargantauicznych, widocznych gołym okiem z kosmosu, tłustych, żylastych i sterczących niczym dziób nosa na tle dwóch wież w spirali ptaków zasięgów, przy których moje własne są w granicy błędu statystycznego, a mnie po prostu boli fakt, że chłopskorozumowy prawicowiec dorabiający się na sprzedawaniu ludziom zakładów bukmacherskich uchodzi dziś w społeczeństwie za ideał wzorowego centrysty, wnoszącego właśnie po prometejsku “nową jakość” do dziennikarstwa i razem ze swoim kolegą, podobnym mu w bardzo wielu sprawach Robertem Mazurkiem, nie tylko robi ekskluzywną rozmowę z głową państwa, ale też uczy masy jak powinno “dziennikarstwo” wyglądać, a ponadto wychowuje jeszcze kolejne pokolenia podobnych sobie “dziennikarzy”, samemu będąc wychowankiem Pawła Zarzecznego i Ryszarda Forbricha, ps. “Fryzjer”.
No tak już mam, że lubię jak kutasiarze ponoszą konsekwencje bycia kutasiarzami, a z kolei nie lubię jak kutasiarze odnoszą sukcesy. Nie lubię jak się cieszą. Nie lubię patrzeć jak Dwie Lewe Ręce się rozrastają i jak - przez to że przypinają sobie łatkę lewicowców - szkodzą każdej sprawie, która - teoretycznie - jest bliska tak mnie jak i im. Nie lubię jak Jakub Dymek robi sobie zdjęcia z palcami ułożonymi w gest zwycięstwa i w mediach społecznościowych podpisuje je “wygrałem”, bo do spółki z koślawym polskim wymiarem sprawiedliwości udało mu się uciszyć oskarżające go dziewczyny.
Nie lubię jak Roman Giertych wjeżdża na białym koniu do Sejmu, bo za pomocą samego tylko zapomnianego przez boga portalu społecznościowego udało mu się omamić zaczadzonych nienawiścią do jednej partii politycznej zwolenników innej partii politycznej do tego stopnia, że ci specjalnie jeździli do innego niż ich miejsce zamieszkania okręgu wyborczego, wierząc przy tym, że oddają właśnie głos na nawróconego ze skrajnie nacjonalistycznej, homofobicznej i szowinistej prawicy Potężnego Demokratę, który jak tylko dostanie się do ław sejmowych, to ten przeklęty Kaczyński się po tym na pewno nie pozbiera, a kto wie, czy tym razem nie dojdzie już do przesilenia.
Nie lubię jak Rafał Brzoska reaguje na krytyczny wobec swojego sposobu rozliczania podatków artykuł w Wyborczej i jeszcze tego samego dnia artykuł znika, a kilka miesięcy pracy dwójki dziennikarzy ląduje w koszu. Nie lubię jak Magda Linette spóźnia się z nie swojej winy na Igrzyska Olimpijskie, pisze o tym na zapomnianym przez boga portalu społecznościowym, a Rafał Brzoska podstawia jej prywatny samolot, po czym zostaje - który to już raz - bohaterem narodowym, odznaczonym już nie tylko medalem od prezydenta, ale też przede wszystkim uwielbieniem mas.
Nie lubię jak Krzysztof Stanowski po raz kolejny wygrywa, mimo że znowu wygrywa z kimś kto być może i zasługuje na porażkę, ale na pewno Stanowski też nie zasługuje na zwycięstwo. I nie, nie obnaża on niczego, poza rzeczami, które już dawno były obnażone (och, jak ja tęsknię za użytkownikiem zapomnianego przez boga portalu o nicku Napalony Wikary, pamiętamy), a kolejne zwycięstwo podarowuje mu branża, którą w największym stopniu winię za to, że polskie społeczeństwo jest tu gdzie jest, branża, która sama nauczyła to społeczeństwo, że ma kochać kiedy sra mu się ryja, branża, którą Krzysztof Stanowski rzekomo naprawia tą swoją “nową jakością”.
Branża dziennikarska.
Krzysztof Stanowski nie wnosi do niej niczego nowego, przeciwnie: jest kumulacją tego wszystkiego, co tę branżę toczy od lat, a przez swoją osobowość i splot wydarzeń przekuwa ten gnój na swoją osobistą korzyść i na niekorzyść nas wszystkich. Życie z klikbaitów, wzburzenia oraz niechęci (zwykle do konkretnej osoby, patrz: Janoszek), z kliknięć, wyświetleń i przede wszystkim reklam opanował Stanowski do perfekcji, ucząc się na niezobowiązującej materii sportowej, a niedawno rozszerzając swoją działalną na materię ogólnotematyczną, zajmując się tym, czym akurat warto się zajmować, zawsze przy okazji kogoś dojeżdżając, a to ludzie kochają przecież najbardziej w internetowej kulturze zaorywania. A to orze jakąś sławną kobietę (która akurat zasłużyła), a to Najmana (zasłużył), a to Stonogę (zasłużył również), a to całe dziennikarstwo, przy okazji idealnie grając tak uwielbianą (są na to papiery w psychologii i w popkulturze) rolę trickstera, rozsadzacza systemu, antyestablishmentowca.
Stanowski jest dziś tym, czym prawie dwadzieścia lat temu miał/chciał być Kominek, który potem przechrzcił się na Jasona Hunta, a dziś mało kto go już pamięta, kiedy to wieszczył na łamach swojego - najpoczytniejszego w Polsce - bloga, że blogerzy zastąpią dziennikarzy, potem ich zjedzą albo wciągną nosem, a na koniec wysrają. Dr Oetker do dziś nie może się pozbierać po być może pierwszym w Polsce kryzysie marki wywołanym przez influencera - choć wtedy chyba jeszcze nikt nie używał w Polsce tego słowa. Zresztą dużo jest w internetowych personach Kominka i Stanowskiego podobieństw, a większość z nich to nie są rzeczy zasługujące na poklask - od seksizmu, przez butę, po zwyczajne buractwo i umiejętność odnalezienia się w internetowych realiach późnego kapitalizmu. No ale cóż, nikt nie mówił, że świat jest sprawiedliwy.
Kiedy jeszcze sam pracowałem w reklamie, jedna dyrektorka powiedziała mi o Kominku, że jest on chodzącym dowodem na to, że z gówna nie tylko da się ukręcić bat, ale jeszcze tym batem nieźle wysmagać i właśnie to robi dziś Stanowski, tylko jeszcze bardziej, mocniej, szybciej i efektywniej, jego bat jest nieporównywalnie większy, być może niczyj bat nie był do tej pory tak kurwa ogromny.
Ale nie kręci go przecież sam, pomagają mu dziennikarze, dla których ważniejsze od sprawdzenia minimum faktów jest jak najszybsze kręcenie inby na temat chłopa, za którym - tak zakładam - nie przepadają oraz jak najszybsze podanie palącego newsa dalej. Ja rozumiem, że nie zweryfikowali pajace jak Stonoga czy Piński, ale że nie zweryfikowali poważni dziennikarze? A może po prostu nie ma czegoś takiego jak “poważny” w tym zawodzie poza jakimiś naprawdę nielicznymi wyjątkami, które - aby się ich doszukać - należy wydłubywać z szumu informacyjnego jak rodzynki z sernika (team bez rodzynek here).
Wyobraź sobie, że jesteś pracownikiem redakcji portalu Goniec, koło 22:00 czy 23:00 dzwoni do ciebie naczelny, Janusz Schwertner, że jest inba ze Stanowskim, wpadaj do studia, bo będziemy robić audycję na żywo polegającą na czytaniu tłitów do kamery. Tym jest właśnie polski krajobraz medialno internetowy tu i teraz. Tą nocną audycją Schwertnera, zgliszczami na których tańcuje roześmiany Stanowski, przy aplauzie tłumów pierdząc do mikrofonu, reklamując przy okazji fastfooda, legalnego polskiego bukmachera, aplikację do tracenia pieniędzy i wypożyczalnie aut, a mi gul skacze jak Marianowi Paździochowi jak na to wszystko patrzę.
PS. Obiecuję sobie, że to pierwszy i ostatni raz jak publicznie jojczę na to, że mi ktoś coś napisał na tłiterku.
PPS. Parę miesięcy temu zacząłem researchowo grzebać w necie nad odcinkiem, który miałby zebrać do kupy, co nie pasuje mi w Kanale Zero, albo w Stanowskim i Mazurku, no to się jeszcze okaże. Nie wiem, czy uda mi się to skończyć, ale możesz mnie nieco do tego zmotywować, np. podając ten tekst dalej, oglądając mój ostatni film na kanale GilotynaTV na YT lub zaglądając pod któryś z tych linków:
PATRONITE
Proszę nie obrażać sernika z rodzynkami