W rozmowie z Renatą Grochal w programie “Bez uników” w radiowej Trójce Magdalena Biejat opowiadała o odejściu z Razem i deklarowała że jej “frakcja” dostaje już wiadomości od osób, które chcą do niej dołączyć. Tylko że celowo wziąłem słowo “frakcja” w cudzysłów, bo w tej same rozmowie wicemarszałkini Senatu opowiada, że nie wiadomo za bardzo do czego miałyby te osoby dołączyć, bo teraz “musimy usiąść i zastanowić się co dalej”.
Nie brzmi to jak przemyślany ruch wbrew temu co sądzą komentatorzy w typie Kohutów i Gdul polskiej polityki, piszący i mówiący o dojrzałości oraz rozsądku.
Jeszcze śmieszniejsze jest to, że ex-razemitki (w tym Biejat w tej rozmowie) deklarują wsparcie dla lewicowych minister i ministrów, ale już niekoniecznie dla rządu jako takiego. Dobre rzeczy będziemy popierać, a złe zatrzymywać, takie jak np. kredyt 0% czy obniżanie składki zdrowotnej. Czyli to jest dokładnie to samo stanowisko, które Partia Razem prezentowała rok temu i za które dostawała po głowie od wszystkich koalicyjnych polityków i prorządowych mediów po głowie. No a teraz to jest dojrzałość i rozsądek. Dużo może zmienić się przez rok w polityce.
Ciekawe, że Magdalena Biejat wśród ważnych lewicowych wyzwań wymienia też uregulowanie spraw sztucznej inteligencji. Akurat ministrem cyfryzacji jest Krzysztof Gawkowski z Nowej Lewicy, który to swoje rządy zaczął od powołania ciała doradczego, gdzie role konsultantów objęli przedstawiciele korporacji big tech. Z kolei wiceminister nauki Maciej Gdula wywalił prezesa zajmującej się badaniami nad AI spółki IDEAS NCBR, wstawiając na jego miejsce kogoś… no kogoś bliższego sobie, a jak zrobił się z tego dym w mediach, to zapowiedział wyniki audytu mającego wykazać jaka to w spółce zachodziła niegospodarność. I akurat w dniu w którym Magdalena Biejat ogłaszała odejście z Razem, Wirtualna Polska ujawniła, że żadnego audytu nie ma, a Gdula zwyczajnie łgał.
Jeśli Magdalena Biejat chce wspierać lewicowych ministrów w uregulowaniu kwestii związanych ze sztuczną inteligencją, to nie mam dobrych wieści. Chyba że jesteście lobbystami big techu albo znajomymi Macieja Gduli, wtedy możecie zacierać ręce.
Ogólnie ta rozmowa pokazała mi, jakiej lewicy jako wyborca nie chcę. Lewicy kunktatorskiej, miałkiej i bez charakteru. Pomogła mi też odpowiedzieć na pytanie, o jakiej lewicy marzę. Bo kiedy Renata Grochal zaczęła pytać Magdalenę Biejat o Macierewicza i Smoleńsk, to miałem poczucie, że nie tylko ja czuję, że coś tu jest nie tak, ale i obie rozmówczynie miały dysonans poznawczy, kiedy ex-razemitka opowiada o rzeczach, które tu i teraz mają znaczenie głównie dla partyjniackiej wojenki PO z PiSem.
Ja wiem, że to jest ważne i sam powtarzam od lat, że Macierewicz jest agentem rosyjskiego wpływu, a kwestią jest jedynie, na ile sam jest tego świadom.
A jednak chciałbym, żeby polityczka lub polityk lewicy po pierwsze stał w opozycji do prawicowego rządu (taki obecnie mamy, jakby ktoś nie wiedział), a po drugie pytana w takim momencie o Smoleńsk, uderzała pięścią w stół i być może strzelała laserami z oczu, krzycząc że Macierewiczem się zajmie prokuratura, a my teraz mamy ważniejsze sprawy do omawiania i załatwiania, pilniejsze, bo mające wpływ na życie ludzi tu i teraz: aborcja, równość małżeńska, kryzys humanitarny na granicy, zwiększanie funduszu kościelnego, zmniejszanie składki zdrowotnej i nakładów na ochronę zdrowia, szpitale zawieszające świadczenia, a na dokładkę jeszcze popieranie ludobójstwa w wykonaniu zbrodniczego państwa Izrael.
Takiej lewicy chcę, walczącej o zmianę.
Czy da mi to partia Razem po zmianach, które ją teraz niewątpliwie czekają? Na razie pozostaję sceptyczny, ale tego bym właśnie chciał.