Lewica, czyli podziały ponad podziałami
ja to z rozkoszą wszystko odszczekam, ale obawiam się, że nie będzie trzeba
W dniu, kiedy piszę te słowa, czyli w środę, ministra równości Katarzyna Kotula w porannej rozmowie u Rymanowskiego w Radiu Zet była pytana m.in. o partię Razem. W jej słowach pojawiły się zarzuty o to, że nie wchodząc do rządu razemici osłabili lewicową koalicję, że wszystko to z ich strony dziecinne, że piaskownica, że jak się stoi w drzwiach to się robi przeciąg (co xD) i że albo wóz, albo przewóz.
Jest to dokładnie ten sam wywiad, którego już wcześniej udzielała Joanna Scheuring-Wielgus w radiowej Trójce i którego parę dni wcześniej w Polsacie udzielał też Czarzasty. Nowa Lewica przyjęła spójną strategię atakowania Razem i wygląda to, jakby nie miała odwagi wywalić swojego koalicjanta z klubu, więc prowokuje koalicjanta żeby sam odszedł. Brak odwagi to zresztą znak rozpoznawczy Lewicy w obecnej kadencji i nie tylko w obecnej, bo Czarzasty jako lider to dla mnie synonim kunktatorstwa i udawania że pada deszcz.
We wspomnianym wcześniej (i zalinkowanym) wywiadzie w “Politycznym Graffiti” mówił Czarzasty o tym, jaki jest problem z “jego wielkim przyjacielem”, Adrianem Zandbergiem:
“Problem jest taki, że jeżeli byśmy dali 10% na zdrowie, to on by powiedział, że trzeba dać 12%, a gdybyśmy dali 12%, to on by powiedział że trzeba dać 14%.”
To jest walka z chochołem zabawna na wielu poziomach, zaczynając od tego “wielkiego przyjaciela”, a kończąc na tym, że Włodzimierz Czarzasty opowiada tutaj, co by powiedział Zandberg, gdyby nakłady na ochronę zdrowia wyniosły 10% PKB, podczas gdy nie wyniosą pewnie nawet 7%. W dniu kiedy przyszyły Marszałek Sejmu (kto jeszcze w to wierzy?) mówił te słowa, Sejmowa Komisja Zdrowia pozytywnie zaopiniowała projekt ustawy budżetowej na 2025 rok, w którym wartość ta wyniosła 222,2 mld PLN, czyli dokładnie 6,52% PKB.
Dwa dni wcześniej partia Czarzastego wydała oświadczenie o strategii migracyjnej rządu, które to oświadczenie na samym początku głosiło, że niestety Pan Premier nie zgodził się na wpisanie do tego dokumentu zobowiązania do przestrzegania Konstytucji. Smuteczek.
I w takim momencie, zamiast narzekać na swojego rządowego koalicjanta (można sobie wybrać którego, bo zarówno PO jak i PSL odmawiają podstawowych praw człowieka, tylko różnych) lider Nowej Lewicy wybiera jojczenie na to, co powiedziałby Zandberg gdybyśmy mieli nakłady na zdrowie, do jakich się nawet nie zbliżamy.
To jest śmieszne, bo jest obrzydliwe.
Żeby nie było tak jednostronnie - ja nie uważam, że strategia Razem na bycie trochę w rządzie, a trochę poza rządem była dobra. Ogół elektoratu kojarzy Razem z udziału Zandberga w jakiejś debacie prawie 10 lat temu (i jeszcze wielu ludzi sądzi, że to była prezydencka, taki nasz lokalny efekt Mandeli) i z tego, że chcą coś tam jakieś podatki kurde ten. W takiej sytuacji trzeba stawiać na wyrazistość, tymczasem oni zrobili szpagat, przez który wielu ludziom do dziś trudno jasno określić, czy razemici są w koalicji, czy może w opozycji i czy w ogóle gdziekolwiek są.
Ogólnie rzecz biorąc - moim zarzutem do partii Razem jest brak odwagi. Jednak ich brak odwagi przy braku odwagi Nowej Lewicy wygląda jak bohaterska obrona ideałów do krwi ostatniej kropli z żył.
Dodajmy do tego, że jeszcze rok temu perspektywa jakiejkolwiek lewicy w rządowej koalicji jawiła mi się jako coś pożądanego. Sądziłem, że - co by się nie działo - lepiej ją tam mieć, niż nie mieć.
Tymczasem rok po wyborach mamy sytuację, w której lewicowa partia firmuje rząd zakręcający kurki nie tylko z pieniędzmi, ale i z prawami człowieka (w tym tymi obiecanymi przez większość koalicjantów; tak, najmilsi, PSL dosłownie obiecało poparcie dla związków partnerskich). Tym samym wszyscy koalicjanci do spółki przygotowują grunt pod to, czym tak ochoczo straszą, czyli pod powrót PiS. Powrót, na który sam jestem nieco bardziej obojętny, niż rok temu, bo trzeba też podkreślać, że od zmiany władzy realnie nie zmieniło się nic poza subtelnością propagandy serwowanej w TVP1 o 19:30.
Zamordystyczne prawo aborcyjne, dyskryminacja mniejszości i wywózki to są rzeczy, które pewnie jeszcze długo będą wymieniać niczym litanię osoby, którym zależy w tym kraju na czymkolwiek więcej niż na zamianie miejsc przy wodopoju.
Wracając do samej Nowej Lewicy w rządzie - pozwolę sobie przemilczeć jak jej przedstawiciele sprawują się w Ministerstwie Nauki, bo nie chcę zbyt głęboko wchodzić w zbyt wiele wątków naraz, a to zasługuje na jakiś większy, osobny materiał.
Niemniej po roku jestem już przekonany, że żadnej lewicy w tym rządzie nie powinno być, bo nawet jeśli przyjmiemy, że Agnieszce Dziemianowicz-Bąk udało się coś pozytywnego z tego bycia koalicjantem wystrugać, to jednak większą wagę ma fakt, że jesteśmy w sytuacji, w której lewicowa partia firmuje swoim poparciem i obecnością koalicję kontynuującą większość fundamentalnych polityk swoich zamordystycznych i skrajnie przecież prawicowych poprzedników.
O, a skoro już mowa o PiS.
Kotula w tym swoim dzisiejszym występie w Radiu Zet była też pytana o współpracę Pauliny Matysiak z Marcinem Horałą i powiedziała tak:
“Kolaborowanie z ludźmi, którzy za nic mają prawa człowieka, dehumanizują osoby LGBT, mówią, że to ideologia, budzi mój wewnętrzny sprzeciw. Jest jakaś granica, która nie powinna zostać przekroczona.”
Mocne słowa jak na członkinię rządu, którego premier bajdurzy coś publicznie o zawieszaniu prawa azylowego i członkinię koalicji, która to za chwilę uwali projekt samej Kotuli o związkach partnerskich.
Chętnie odszczekam jak będzie trzeba, ale nawet jak to jakimś cudem przejdzie, to trzeba pamiętać, że to jest i tak okrojona wersja ustawy, bo PSL nie zgodził się choćby na przysposobienie dzieci. Może Sawicki, Kosiniak i Pasławska zgodzą się na związki, jeśli będą zawierane wyłącznie w inspektoracie sanitarnym, bez udziału gości, a zamiast szpaleru będzie ścieżka zdrowia. Może wtedy.
Kotula mówiła też, że Nowa Lewica jest w koalicji po to, żeby w kwestii praw człowieka PRZEKONYWAĆ. Chcę zobaczyć ten moment, w którym Sawicki albo Pasławska zostają przekonani, stwierdzają, że nie mieli racji, kierowca autobusu zaczyna klaskać, geje tańczą poloneza.
A co do praw człowieka, przypomnijmy - dwunastu posłów na Sejm Nowej Lewicy, w tym Czarzasty, Gawkowski, Trela, czy Litewka głosowało za strzelaniem do migrantów.
Żeby nie było - ja nie jestem zwolennikiem współpracy Matysiak z Horałą i te wszystkie głosy o tym, że Posłanka z Kutna wykazuje zdolność do pracy ponad podziałami dla dobra Polski, są dla mnie śmieszne. I będą takie, dopóki ktoś mi nie pokaże, co do tej pory zrobił Horała poza byciem w tym ich stowarzyszeniu. Na razie mamy tu więcej słów, niż efektów i jak pojawią się te drugie, to ja również z rozkoszą odszczekam mój obecny sceptycyzm.
No ale na to musimy jeszcze poczekać i raczej się nie doczekamy.
W każdym razie mam wrażenie, że te wszystkie hasełka Pauliny Matysiak i jej oddanych zwolenników o wznoszeniu się ponad podziały głównie przykładają się do tworzenia nowych podziałów i teraz lewaki w internecie kłócą się o to, czy lewicowej posłance wolno się fotografować z Mentzenem na wspólnym sushi, czy nie.
No ja tam wolałbym, żeby lewicowi politycy nie kumali się ze skrajnie prawicową szurią, ale w niektórych zakątkach lewicowego twitterka furorę robi ostatnimi czasy konto ONR, więc może to ja jestem tutaj lewicowym hunwejbinem szukającym czystości ideowej za wszelką cenę. Z drugiej strony wolałbym też, żeby lewicowi politycy nie firmowali rządu, dającego Polkom i Polakom głównie dziki kapitalizm i brak podstawowych praw człowieka.
Obawiam się, że tutaj właśnie tkwi największa porażka całej polskiej lewicy jeśli chodzi o ten ostatni rok, jaki minął od wyborów. W tym, że w percepcji ogromnej części lewicowych i nie tylko lewicowych wyborców, lewica ma dziś twarz albo Katarzyny Kotuli, albo Poli Matysiak, a taka lewica, to lewica, która z własnej woli wpisała się w odwieczną wojnę dwóch, mających ten sam korzeń, frakcji konserwatywnych postsolidaruchów, którzy mają z grubsza te same poglądy, tylko kiedyś się pokłócili. Tych samych, którzy dali nam neoliberalizm po balcerowiczowsku, a potem piekło kobiet.
Mam wrażenie że szeroko pojęta polska lewica sama uwierzyła, że ma rację bytu tylko wtedy, kiedy przyklei się do którejś prawicy, i że to jest w zasadzie jedyny wybór jaki ma.
A to zwyczajnie nie jest prawda.
Pozwolę sobie po grafomańsku zacytować sam siebie, z sierpnia 2023. Nie znaliśmy się wtedy, ale pewnie i tak nie przyznałbyś mi racji ;) mądry Żubr po szkodzie.
“Jeśli przez następny rok-dwa lata nie będzie w Polsce serii rządów mniejszościowych i przyspieszonych wyborów, które traktuję jako demokratyczną szczepionkę przypominającą, to już się z tego gówna nie wygrzebiemy za naszego życia.”