Dlatego nie mamy ładnych rzeczy
Polska piłka ma wiele wspólnego z episkopatem, korupcja z pedofilią, a Michniewicz z Dziwiszem. Bo to jest właśnie Polska, moi mili.
Polska piłka jest obrzydliwa nie dlatego, że na murawie opiera się na kunktatorstwie i mordowaniu sportu, który lubię od dziecka. Polska piłka odbiera mi smak życia nie dlatego, że momentami nie da się tego oglądać, bo przecież nie ma obowiązku - na polską piłkę klubową obraziłem się ostatecznie kilka lat temu po patrzeniu na któreś z kolei męczarnie Mistrza Polski z półamatorskim jakimś FC Bullerbyn Children Soccer Club. Nie tęsknię. Polska piłka odbiera mi smak życia głównie dlatego, że jak w soczewce skupia w sobie wszystko, co w polskim społeczeństwie najgorsze - kolesiostwo, układy, smród i zamiatanie gówna pod dywan, włącznie z tym, co Polacy kochają najbardziej (już wy wiecie, co Polacy kochają najbardziej).
Parę miesięcy temu Szymon Jadczak w Wirtualnej Polsce pokazał wszystkim czarno na białym, że Czesław Michniewicz był nie tyle uwikłany w proceder korupcyjny, co był prawą ręką (moje ulubione synonimy: przydupas, podchujaszczy, sidekick) ówczesnego bossa szajki ustawiającej mecze. On się o to nie otarł, on był chłopcem na posyłki Fryzjera. I mimo, że Michniewicz nie usłyszał wyroku, a skazany za korupcję został z kolei były zawodnik i filar polskiej kadry, Łukasz Piszczek, to tego drugiego można usprawiedliwiać o tyle, że był gnojkiem, chyba nawet jeszcze nastolatkiem, do którego przyszli starsi koledzy z szatni i postawili go niemal przed faktem dokonanym. Jasne, pewnie miał wybór, ale można zwalić to na presję grupy albo po prostu na bycie młodym i durnym. Pewnie na jedno i drugie. Więc mniej by mnie wkurwiał Piszczek z wyrokiem na stanowisku selekcjonera (może kiedyś, bo robi papiery trenerskie i podobno dobrze się zapowiada) niż taki Michniewicz, który wyroku uniknął głównie przez indolencje, niestaranność, pośpiech i kolokwialnie mówiąc wyjebanie jajec na całą sprawę przez prokuraturę, co również Szymon Jadczak pokazał latem czarno na białym.
Tymczasem dziś wszyscy dziennikarze sportowi już o tym nie pamiętają. Słuchałem live’ów okołomundialowych na paru kanałach YT różnych redakcji i nawet jak pojawiał się temat tego, że zagraniczni dziennikarze, np. meksykańscy czy francuscy podnoszą temat “711” to ci nasi “eksperci” przechodzą nad tym do porządku dziennego. “L’equipe” pisało, że nasz selekcjoner jest umoczony w korupcję? No tak, pisało, a co tam jeszcze mówili o jego podejściu taktycznym? O metodach treningowych? Nic się nie stało, Czesławie, nic się stało, jedziemy dalej.
Ja wiem, że porównywanie piłkarskiej korupcji i ruchania dzieci przez księży może wydawać się niesmaczne, ale tu działają te same mechanizmy. Mimo, że waga tych występków jest diametralnie różna, to jednak oba stanowią coś absolutnie nieakceptowanego. Ale ten absolutny brak akceptacji zaczyna się rozmywać, jeśli chodzi o “naszych”, a Czesiu jest przecież “nasz” dla jeszcze szerszego grona ludzi niż większość księży. Czesiu jest narodowy jak dla niektórych Roman Polański. Do tego hasło “korupcja w piłce” wyciera się tak samo jak “kościelna pedofilia” i staje się - no właśnie - głównie hasłem, które, gdy wypowie się je dostatecznie wiele razy, to przestaje znaczyć cokolwiek i rozpuszcza się w szumie informacyjnym.
Sam Michniewicz pytany krótko przed Mundialem o temat korupcji palnął raz coś w stylu “lepiej o tym nie mówić” i jak ma mi się to nie kojarzyć ze Stanisławem Dziwiszem i episkopatem? A dodać jeszcze trzeba niektórych dziennikarzy, którzy nawet nie kryją się z tym, że Michniewicz to ich kumpel i bronią go wprost, idąc w jakieś logiczno-moralne wygibasy i fikołki, co przychodzi im o tyle łatwo, że bardzo wielu tzw. “zwykłych ludzi” naprawdę chętnie przymyka oczy na przewiny Michniewicza, bo przecież ile można drążyć. Moim zdaniem drążyć można tyle, aż wydarzy się cokolwiek sprawiedliwego, bo jestem fanem ponoszenia konsekwencji za kutasiarstwo, a człowiek zamieszany w korupcję na najważniejszym stanowisku w Polskiej piłce jest przeciwieństwem sprawiedliwości i przeciwieństwem ponoszenia konsekwencji.
Ale Michniewicz to nie wszystko. Tuż przed Mundialem znowu wybuchła dyskusja o tym, że jak piłkarz milioner przekazuje coś na cele dobroczynne, to trzeba robić z niego bohatera i całować po rączkach, bo inaczej się zniechęci i obrazi. Tymczasem teraz okazuje się, co znowu ujawnia Szymon Jadczak w Wirtualnej Polsce (kocham trochę to, że się uwziął na Michniewicza, chociaż on), polscy piłkarze kłócili się z trenerem o 30 baniek obiecane przez rząd, bo rząd liczył na propagandowe ogrzanie się w chwale sukcesu polskiej kadry, nie przewidując, że sukces ten będzie śmierdział michniewiczowskim antyfutbolem. Zanim do wiadomości publicznej wyciekły fakty o tej kłótni, a wiadomo było jedynie o rządowej propozycji, to Łukasz Wiśniowski, który tworzył kiedyś PZPNowski kanał “Łączy nas Piłka”, a dziś prowadzi codziennie mundialowe live’y na swoim kanale Foot Truck, zdążył powiedzieć, że piłkarze byli wręcz oburzeni propozycją premii, bo przecież w Polsce czasy są ciężkie, inflacja jest i drożyzna, proszę państwa. Nie jest żadną tajemnicą, że Wiśniowski ma znajomości w kadrze jeszcze z czasów pracy dla PZPN jak już z tej nowej działalności, która polega w dużym stopniu na wywiadach z zawodnikami. Sam często chwali się “insiderskimi” ciekawostkami, przeciekami i anegdotami, które zdobywane dzięki znajomościom z piłkarzami stanowią największy kapitał w branży piłkarskich dziennikarzy/ekspertów. Nie wiedząc jeszcze o kłótni o hajs i słysząc jego wypowiedź o oburzeniu kadrowiczów na propozycję premii miałem wrażenie, że hej - coś tu kurde nie gra. Już wtedy przypominało mi to stary dowcip o tym, jak w Niemczech wnuczek spytał dziadka o jego zdjęcie, na którym hailuje w mundurze SS, a dziadek tłumaczy, że on tą podniesioną ręką próbuje zatrzymać Adolfa H. ze słowami: stój Adolfie, ty zły człowieku!
I na koniec jeszcze czytam na TT Szymona Jadczaka, że w sprawie tych rządowych 30 milionów Michniewicz jest “miażdżony” tekstem Tomasza Włodarczyka na portalu meczyki.pl. A ja sobie myślę, że Tomasz Włodarczyk, chłop który wyleciał z “Przeglądu Sportowego” za pijackie molestowanie podwładnej powinien sam być miażdżony przez branżowy ostracyzm, a nie miażdżyć kogokolwiek swoimi - znowu - “insiderskimi” doniesieniami.
No i tak to się kręci, moi mili, jak już się gdzieś dochrapiesz, to bardzo ciężko będzie ci ponieść konsekwencje, w skrajnych przypadkach możesz stanąć w świetle kamer i na pytanie “nie boi się pan, że się ludzie dowiedzą?” odpowiedzieć “no właśnie się pan dowiedział, i co?”.
A jak mówię, że to społeczeństwo jest chore i tu nigdy nie będzie dobrze, to słyszę, że przesadzam. Możliwe.
Ps. Również przed samym Mundialem okazało się, że korupcja w polskiej piłce żyje i ma się dobrze, tylko po prostu teraz mecze ustawia kto inny i w nowocześniejszy sposób. A jeszcze latem w filmie na YT śmiałem się z tego, że dziennikarze piłkarscy z taką pewnością mówią, że to “czasy słusznie minione”, a ja wcale nie byłbym taki pewien. No dzień dobry.