Bezpiecznej i legalnej aborcji na cywilizowanych zasadach nie ma i nie będzie
bo jeszcze się Marek Sawicki obrazi
No dobra, niech się i ja poznęcam w ten upalny poniedziałek. Nad sobą samym (to moje hobby), nad Wami i nad moją Ojczyzną umęczoną ponad trzema dekadami zaczadzenia konserwatywno-neoliberalną ideologią bez oglądania się na nic (poza cytatami z Margaret Thatcher i Karola Wojtyły).
To co? To mówicie, że “nowy” rząd jednak nie wprowadzi tej dostępnej na cywilizowanym poziomie aborcji? Że jednak z tym Romanem Giertychem na listach to się nie udało tak jak miało się udać? Przecież on zapewniał, córce nawet kazał powiedzieć do kamery, że ona go przypilnuje, nawet wysmarował przed wyborami długiego posta w mediach społecznościowych o tym, że ma teologa w rodzinie i że w jakiś pokrętny sposób ma z tego wynikać że w sprawie głosowań nad aborcją można mu przecież ufać.
Jak do tego mogło dojść?!
To co? To mówicie, że na zeszłotygodniowym Campusie Polska, partyjno rządowym evencie, na którym chłopy i baby w garniturach przebierają się w kolorowe bluzy, dżinsy i adidaski żeby wyglądać jak jeszcze bardziej groteskowa wersja Steva Buscemiego z mema “how do you do fellow kids”, starając się być możliwie najbardziej młodzieżową, uśmiechniętą, nowoczesną, MOROWĄ, wersją siebie premier - nagrodzony przed wyborami tytułem Najlepszego Feministy Świata od Kongresu Kobiet - wychodzi na scenę i mówi wam, że aborcji nie ma i nie będzie, bo nie chce się zgodzić Marek Sawicki?
Sawicki, Kosiniak i PSL ze swoim poparciem rzędu mniej niż 2% układają wam (nam) życia - nie wiem czy jest większa miara upadku tego zapyziałego społeczeństwa, które chyba to lubi. Wam się to chyba zwyczajnie podoba.
To samo ze związkami partnerskimi. Pamiętam jak tuż po wyborach niektóre organizacje pro LGBTQ+ z Bartem Staszewskim na czele już zdążyły odtrąbić że za dwa tygodnie będą związki partnerskie, ludzie, mamy to, dnia 13 grudnia skończył się w Polsce pisizm. Paradne.
I nikt nawet nie zauważył jak gładko przeszła gdzieś po drodze zmiana postulatu z pełnej równości małżeńskiej na związki partnerskie.
Najpierw wam mówili, że progresywne (czyt. proaborcyjne i prorównościowe) reformy nie mają sensu bo prezydent nie taki, a teraz się okazuje że nie mają sensu bo w sumie cała koalicja nie taka. Zawsze mówiłem że bardziej szanuję wyborców PiS niż PO. Ludzie głosujący na PiS mają przynajmniej jakiekolwiek realne powody do głosowania na “swoją” partię, niż wyborcy PO, nawet jeśli czasem są to powody z którymi się gruntownie nie zgadzam.
A potem jeszcze widzę w internecie zachwyty co niektórych lewaków nad Czarzastym, bo dzień po słowach Tuska na tym samym Campusie Polska wyszedł na scenę i powiedział że z tą aborcją to nie można składać broni i że lewica jest po stronie kobiet.
No to albo jest się po stronie kobiet, albo jest się w koalicji z Sawickim i Giertychem.
Albo jest się po stronie kobiet/pracowniczek/obywatelek albo jest się na evencie Donalda Tuska i PO.
Nie jarajcie się Czarzastym tylko dlatego że coś powiedział, bo nie różni się to niczym od jarania się Tuskiem tylko dlatego że coś powiedział. Nie wiem czy jest coś bardziej (uwaga, młodzieżowe, młodziackie, morowe słowo teraz) OBCIACHOWEGO niż jaranie się PRowymi wypowiedziami starych chłopów a może polityków i polityczek w ogóle. Tym bardziej że Czarzasty tuż po wyborach w studio RMFu mówił dokładnie to samo co Tusk w poprzedni weekend: że w tej koalicji aborcja jest nie do zrobienia.
To skoro tak podstawowa sprawa jest nie do zrobienia w tej koalicji, to po co jest w niej partia lewicowa? Odpowiedzcie sobie sami, a ja tylko przypomnę, że ostatnio niektórzy tej partii przedstawiciele robią wszystko, żebym w wyborach prezydenckich został w domu, bo na wspólnego kandydata koalicji w osobie kogokolwiek związanego z PO głosować nie mam zamiaru, już po głosowaniu na liberała Biedronia w prawej ręce mnie do dzisiaj strzyka jak się zbiera na zmianę pogody.
Żyjemy w społeczeństwie, którego mitem założycielskim jest największy na świecie związek zawodowy oraz tego związku zawodowego rozwalenie poprzez antypracownicze reformy wprowadzane zaraz po zmianie ustroju. Jakże idealnie w tę historię wpisuje się fakt, że sprawa aborcji wywołała - dosłownie przed chwilą - największe społeczne wzmożenie i protesty po 1989 roku, przyczyniając się do upadku poprzedniego rządu, a dziś po tym zapale nie ma już śladu, mamy nową koalicję z Sawickim, Hołownią, Kosiniakiem i Tuskiem, i to już nam wystarczy. Już jest lepiej. Już możemy trwać w marazmie i pozwalać żeby na dobrą sprawę nie zmieniło się nic w kwestiach dotyczących podstaw, w kwestiach od których zależy ludzkie życie (poza aborcją np. pushbacki). Nie da się. Wychodzi premier i mówi że się nie da. Że nic nie można zrobić. Ale to nie od niego zależy czy się da, czy się nie da, tylko od społeczeństwa, od ciebie i mnie. Od tego czy za naszą milczącą zgodą się to wszystko dzieje, czy jednak damy wreszcie ujście naszej niezgodzie na to gówno, w którym każą nam tkwić bogobojne dziady w garniturach.
Teraz się nie da, bo prezydent zawetuje, a w ogóle to PSL się nie zgadza i nic nie można zrobić w tej kadencji, bo się Marek Sawicki i jego katolickie sumienie obrazi. Ja przypominam prawilnie, że może i ten rząd nie da wam progresywnych reform, ale za to podniesie ceny mieszkań kredytem 0%, napychając jeszcze bardziej kabzy deweloperom, obniży składki zdrowotne dla najbogatszych (Petru mówi o tym wprost), demontując ochronę zdrowia dla większości, a jeszcze (również dzięki PSLowi i Hołowni, znowu) zabroni wam pisać w internecie że praca dla InPostu ssie (mówię o tym w ostatnim odcinku Gilotyny), a jak się nie dostosujecie to naśle na was prokuraturę z drugiego końca Polski, do której się sami stawicie albo was doprowadzą, SLAPP się to nazywa. I o ile w tej kadencji “z tą aborcją to się nie da, no nie da się, no co ja mogę”, to z tymi rzeczami, które wymieniłem powinno się prędzej czy później dać, bo reformy na rękę wielkiego kapitału popiera większość zarówno koalicyjna jak i opozycyjna. A wtedy kolejny rząd będą wam układać jeszcze bardziej konserwatywni konserwatyści niż ci obecni, bo to PiS i Konfederacja będą potrafili zagospodarować społeczne niezadowolenie z obecnej koalicji (nawet jeśli same przyłożą rękę do zmiany prawa dla brzosków tego świata), a nie Czarzasty z Biedroniem.
Polacy lubią jak im się sra do ryja. Ale w 5 akapitach. Bardzo lubię takie publicystykę, proszę więcej.
Dzięki za ten słuszny upust złości. Pozostaje nam chyba tylko liczyć na to, że ludziom się w końcu znudzi sranie im do ryja i dzadzą temu jakiś upust. Ale mam wrażenie, że to tylko myślenie życzeniowe, chociaż jak to mówią nadzieja umiera ostatnia, więc może jeszcze warto wierzyć, że to się w końcu zmieni. Wszystkiego dobrego Panie Żubrze